Komentarze: 2
Jest mi Ąle...czas mija nieubłaganie i nic się nie dzieje...Wszystko się wali, wszystko nie idzie tak jak powinno. Czuję się niczym, nie mam już rodziny, rozpadła się z dnia na dzień, bez skrupułów, bez spojrzenia w przesżłość, bez słowa..przykro mi...Tak kochałam, całym sercem, duszą i ciałem. Przez tyle lat budowałam dom, dlaczego on zrezygnował z mojej miłości? Dlaczego nigdy nie był mi opoką? Za co? Przy nim jednak mogłam się oszukiwać i nie patrząc sobie w oczy mówić : jest ok...jest mi dobrze...A teraz co mi zostało..Samotność, przypadkowi faceci, żadnemu nie potrafię zaufać..Boję się kochać, bardziej niż samotności..Boję się, że gdy moje serce jeszcze raz zostanie rozbite na 10000 kawałeczków...to nigdy już go n ie złożę...Jest Darek, chyba chciałby ze mną być, ale on też jest po przejściach i najwyraĄniej obawia się mojego strachu...Podoba mi się, czasem nawet mam wrażenie że odpływam, że angażuję się, ale potem wmawiam sobie, że nie on tylko gra, tylko tak udaje, tylko liże mi rany...
Jest mi Ąle, jak co piątek z resztą. Nie wiem czemu tak jest, może dlatego że w sobotę nie idę do pracy, i nie wiem co będę robić...a dołuje mnie siedzenie w domu...
Pozostało mi przelewanie swoich bolączek i myśli gzdieś w otchłan, gdzieś gdzie nie zostaną odnalezione, gdzieś zapomniane, tak jak ten stan w którym się teraz znajduję..bo to przecież minie...prawda? pytanie tylko KIEDY, i ile jeszcze będzie mi dane wycierpieć?
Zastanawiam się dlaczego mój Anioł Stróż mnie zostawił, dlaczego nie jest przy mnie gdy tego bardzo potrzebuję, dlaczego niszczy mnie i to co jest do okoła? Przewrotny jest trochę, albo obraził się na mnie, bo przecież nigdy go nie słuchałam...Zawsze byłam mądrzejsza, jak widać nie za bardzo...